Pamiętam to jak dziś! Pakowałem się z bratem na wyjazd w góry, gdy nagle do domu zawitał nasz wujek Eugeniusz Krab. Był on szefem swojej restauracji nad morzem. Od razu się ucieszyłem, ponieważ co roku wyjeżdżamy w góry, a bardzo chciałem zobaczyć nasze piękne, Polskie morze! Zbiegłem po schodach w mig i podbiegłem do wujka aby się przywitać. Wujek czekał na mnie z podejrzliwym uśmiechem.
- Wujku! Zabierzesz mnie ze sobą do swojej restauracji? - zapytałem.
- Ja właśnie w tej sprawie, kanciasto-porty. - zaczął. - Postanowiliśmy z twoimi rodzicami, że zabiorę Cię do nas nad morze. Dowiesz się co to praca i poznasz wartość pieniądza. W końcu masz już 14 lat!
Z wrażenia zacząłem podskakiwać. Wszystko zapowiadało się tak dobrze! Plaża, morze, i restauracja mojego wujka "Pod Tłustym Krabem". Dałoby się rzec, iż nic nie mogło zepsuć tegorocznych wakacji.
Jak się później okazało, wujek dał mi nie lada zadanie. Nie pracowałem na stanowisku jakiegoś tam "ulotkarza", czy "kasjera-sprzedawcę" lecz prawowitego kucharza! Wujek przekazał mi sekretny przepis na największy specjał restauracji Kraboburgera. Co zabawne, musiałem złożyć wieczystą przysięgę, dotrzymania tajemnicy. Wujek bardzo był przejęty na punkcie dobytku. Rzadko odwiedza kuchnie. Ba! Rzadko wychodzi ze swojego biura. Tak jest zajęty liczeniem pieniędzy! Uznałem z początku, że po prostu taki jest, i zabrałem się za wykonywanie moich obowiązków.
Pierwszy tydzień zleciał jak z płatka, wszyscy klienci byli zadowoleni z moich przygotowanych z miłością Kraboburgerów. Tylko z wujkiem było coś nie w porządku, ciągle siedział w tym swoim biurze i liczył pieniądze. Wakacje dobiegały końca, a ja pochłonięty pracą zapomniałem, że nie robię tego za darmo! W końcu poszedłem do "kajuty" wujka, jak zwykł on mówić na swój mały pokoik.
- Panie Krabie! Jak zdążył pan zauważyć, wyróżniam się spośród pracowników. W przeciwieństwie do pana Skalmara pracuję po godzinach. Wujaszku, przewidujesz dla mnie jakieś sowite wynagrodzenie?
- Dwieście pięćdziesiąt trzy, dwieście pięćdziesiąt cztery... - powtarzał mrukliwym głosem, wlepiając swe ślepia w liczone pliki banknotów i stosy monet.
-Wujku! Co z pieniędzmi? - Powiedziałem dosadniejszym tonem. - Dostanę jakąś premię?
Kiedy usłyszał tylko słowo "premię" ślina podeszła mu pod gardło i zrobił szerokie oczy.
- Premie? Ty chcesz abym zbankrutował? Pieniądze o których mówisz są najważniejsze! Nie jestem w stanie wydawać ci żadnych pieniędzy skoro nie stać mnie na utrzymanie rodziny. - Powiedział Wujek.
Wujek nie miał rodziny. Posiadał tylko nas a nigdy pieniężnie nas nie wspierał. Zrozumiałem wtedy dlaczego był tak podejrzliwie ucieszony kiedy zabierał mnie do pracy. Nie powiedział, że zarobię. Wspominał tylko o pracy, za jaką ludzie pracują, aby dostać wynagrodzenie. Zrozumiałem, że Wujek jest sknerą i to on jest mądrzejszy, ponieważ był w stanie zatrudnić dobrego pracownika, i to za darmo! Zapewne gdybym wcześniej uprzedził się o wynagrodzenie, dostał był jakąś tam wypłatę.
Wakacje minęły szybko, a ja nauczyłem się, że praca to nie tylko spoufalenia i monety za wykonane zadania. To również odpowiedzialność, ufność i honor, który trzeba dumnie reprezentować.
Do zobaczenia wkrótce!
Kacper Kanciasto-porty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz